Ci, którzy mnie znają choć trochę, wiedzą, jak duży wpływ na moje poglądy i dorastanie miała Katarzyna Nosowska oraz jej teksty, które pisała będąc w zespole Hey. Jak homeryckie porównania przeplatające się z nutą codzienności pomogły mi przetrwać buntowniczy okres gimnazjum, teledyski z solowego albumu odtwarzały się w pętli na zmianę z innymi artystami.
Wraz z zakończenim naiwnej młodości, a wejścia w dorosłość, słowa, które do mnie wysyłała już przestały dotyczyć współgranej melodii i dźwięków gitary w tle, a po raz pierwszy to ten zlepek głosek wybił się na pierwszy plan. I jakie było moje zdziwienie, gdy odkryłam, że mogę się z nimi utożsamić. U szczytu formy byłam, gdy nawet liryki miłosne zaczęły sprawiać ból. Czułam się wtedy najbliższa Kasi, kochałam ją i kocham do teraz, gdy przypomnę sobie o początkach, jej i moich z nią, informacji, jakich wyszukiwałam o niej, wywiadów, które oglądałam. Po wydaniu płyty "Błysk" i szumie z nią związanym, nagle jakoś ucichło..nie było już Kaśki w dawnej Kaśce.
Jak się okazało, powróciła w zupełnie nowej odsłonie, nowoczesnej formie przekazu i pastiżu, parodii teraźniejszego świata. Kto chce się przyznać, że nie widział jeszcze jej filmików na instagramie albo facebooku? Kto nie widział prześmiewczego teledysku "Ja Pas!"? (szalonej produkcji, wideo parodiuje popularne motywy klipów raperów, natomiast tekst jak zwykle jest metaforą z życia kobiety). A co najważniejsze, pani Nosowska postanowiła wydać swoją autorską książkę o wszystkim i o niczym zatytułowaną "A ja żem jej powiedziała...".
Z racji bycia fanką Katarzyny, musiałam ją przeczytać i zrecenzować. Jesli chcecie poznać moje wrażenia i opinie o tym dziele, zapraszam do recenzji! tym razem prawie bez spoilerów
Główne informacje
Autor: Katarzyna Nosowska
Tytuł: A ja żem jej powiedziała...
Wydawnictwo: Wielka Litera
Data wydania: 23.05.2018
Liczba stron: 2018
Opis ze strony wydawnictwa
Wydawało się, że nic już nas nie zaskoczy w internecie. I wtedy pojawiła się ona. Śmieszna gęba, która mówi mądrze o życiu. Prosto, zwięźle, szczerze i bez owijania w bawełnę. Ze zrozumieniem, bez pouczania. Mówi o show-biznesie, celebrytach, współczesnych snobizmach, fobiach i modach. Tylko kilka zdań, a jest w tym ciepło, doświadczenie i życiowa mądrość.
I zaczęła pisać. O druzgocącym wpływie portali społecznościowych na nasze życie, o dylematach partnerstwa, problemach w okiełznaniu nastolatków, o miłości do jedzenia i terrorze rynku reklamowego. O tym jak kochać i nie kochać. O tym, że czarny nie wyszczupla, a seks tantryczny nie polega tylko na faszerowaniu, faszerowaniu, faszerowaniu.
Nosowska jest szczerą, dojrzałą i oryginalną obserwatorką rzeczywistości. Mimo sławy
i spektakularnej kariery pozostała skromna. I ma to, czego brakuje teraz wszystkim – dystans do samej siebie. Ani przez chwilę nikogo nie udaje. Z perspektywy dojrzałej kobiety mówi
o konsekwencjach tłumienia swojego głosu wewnętrznego, konieczności polerowania intuicji złotą łyżeczką i potyczkach z wewnętrznym krytykiem, zwanym przez nią "puczystą".
Nieoczywiste, głębokie, błyskotliwe, świetnie napisane i bawiące do łez. Ta książka zabije cię miłością.
Poruszone tematy
Tak, jak sugeruje opis, jest to książka niezwykła, której nie da się przypisać konkretnej dziedzinie. Jakby ktoś mnie teraz spytał- o czym jest ta książka? Czego się z niej dowiem? Co z niej wyniosę? Odpowiedziałabym: o życiu samo życie. Moim zdaniem jest to idealny przykład pamiętnika pisanego z perspektywy ponad 40letniej kobiety, która zmaga się z tymi samymi problemami, co każda inna
w podobnym wieku. Jest to nowy, innowacyjny sposób patrzenia na dzisiejszy świat przez kogoś, kto przecież dorastał w brudnych czasach PRL-u, wśród buntowniczych zespołów muzycznych
i propagandowych haseł na ulicach. I w wielkim skrócie to przewija się przez tych dwieście stron- jeśli chcesz się dowiedzieć czegoś z życia piosenkarki- dowiesz się, poczytać parodię na talerzu- pocztasz, rozpłynąć się w smutnej prawdzie o przegranej miłości z alkoholem i alkoholu z samym
z sobą- rozpłyniesz, posłuchać porad cioci Kasiuni na temat wszystkiego- posłuchasz i tak w kółko. Ponieważ każda strona jest o czymś innym, każdy wers jest kolejnym uniwersum, do którego wpadasz i co jakiś czas kiwasz głową ze zdumieniem, że zgadzasz się w stu pro(milach)centach.
A potem dostrzegasz ileż jest prawdy i jak bardzo nasze poglądy i życie mogą się zmienić przez 20 lat. Jest to karuzela wspomnień i niefortunnych zdarzeń, rozmowa z przyjaciółką na kawie, lektura, którą przewertujesz w dwie godzinki i potem zaśniesz w refleksji, że tyle spraw Cię uderzyło, zarówno te lekkie i to cieższe, i że to jednak inteligentna kobieta jest, a i z humorem, nie ukrywam.
Nic dziwnego, że dzieło stało się bestsellerem, a i nawet tacy, co nigdy nie słyszeli o tej artystce, postanowili przeczytać.
Nadmiar, niedobór...
Jeśli miałabym ocenić, co mi się nie spodobalo, to chyba brak równowagi między niektórymi tytułami rozdziałow, jak i samymi porównaniami. Każdy artysta ma swój własny motyw, który powtarza do znudzenia, manieryzm charakterystyczny dla jego twórczości. W tym utworze Kasia musiała paść urokiem waginy, którą broni łokciami i kolanami, przyrównuje ją do wierzchu dłoni,
i wielu innych. Natomiast brakowało mi trochę informacji o jej inspiracjach, tekstach, czegoś, co przypomniałoby mi o latach 90. Czasem czułam się obco przez ten powiew świeżości, ale to chyba dlatego że jestem fanką czytania o przeszłości i sentymentów. kill me
Szata graficzna
Być może przez pracę grafika książkę udało mi się przeczytać w tak zastraszającym tempie, ponieważ kazda strona została ukoloryzowana na swój własny unikalny sposób. Rysunki, kolory, nawet czcionka oddają ducha lektury i samej autorki, jednak na największą pochwałę w moim mniemaniu zasługuje po prostu okładka. Przykuwająca uwagę postać Katarzyny opatulona plamami barw zdecydowanie zwraca się do odbiorcy i błaga, by podnieść ją z regału. Na pewno był to efekt zamierzony, by jak najwięcej ludzi mogło sięgnąć po produkt, a następnie aby się nie rozczarowało środkiem, stworzono sztukę na kawałku drewna. Taka mała, banalna rzecz, a jednak cieszy, bo
i łatwiej się czyta, i tak jakoś docenia się te starania. Szaleństwo, jest to czyste szaleństwo.
Ile Kaśki w Kaśce?
Wydawało by się dziwnym mówiąc, że czytałam ją ze spokojem. Otóż ręce mi się trzęsły po dotknięciu pierwszej strony i już wiedzialam, że mogę dostrzec duszę kogoś mi bliskiego, komu powierzyłam cały swój ból i łzy w piosenkach, a teraz mogąc kontemplować duszę ulubionej polskiej artystki. Z Kaśką można wypić wino, piwo, herbatę, zjeść ciastko, ubrać się na czarno, chociaż wiemy, że czarny i tak nas nie wyszczupli, powspominać nieudane miłości, wymienić anegdotami, wysmiać współczesność, a potem zrobić sobie wspólnie tatuaż. Czytałam wszystko jej delikatnym, wyjątkowym dla mnie głosem, zmieniałam ton i brzmienie, dostosowywałam linijki tekstu do tego, jak Ona by to wypowiedziała, aby tylko poczuć skromność wewnątrz siebie. I jeden "rozdział" szczególnie zapadł mi w pamięci, ale to zachowam dla siebie!
Podsumowanie
Jest to jedna z najprzyjemniejszych bestsellerów, jakie czytałam, bez znużenia, czekania na przewrót strony, czy refleskji, choć fakt, refleksji wiele nie czułam, bo albo moja wrażliwość się wyczerpała, albo moja stara młodość jest nazbyt młoda, by starości faktycznej dorównać. Jestem zadowolona
z dzieła, ale ma ono też swoje wady i wierzę, że Nosowskiej uda się skrobnąć coś jeszcze, może bardziej uporządkowanego, może w innym stylu, w innym horyzoncie?
Możecie wypowiedzieć się sami, czytaliście?
Lipcowa