17 sie 2018

Deszcz Jesienny według Leopolda Staffa

     Ktokowliek kiedykolwiek powiedział, że lekcje polskiego są nieciekawe, lektury nie zachęcają do czytania, a omawianie wierszy to największa katorga dla młodych uczniów, ten najprawdopodobniej nie poznał jeszcze twórczości Leopolda Staffa. Młodopolski pisarz, już teraz klasyka twórczosci narodowej! Sam pisał swoje dziela pod wielkim natchnieniem wykorzystując we własnych pracach takie nurty jak impresjonizm, dekadentyzm i klasycyzm. I mimo, że zdaniem wielu jego dzieła są względnie trudne, mamy szczęście, że każdy z nas ma prawo do własnej analizy i subiektywnych przemysleń.




Przyznam się, że sama nie byłam fanką lekcji języka polsiego. Nie przepadałam za interpretacją poezji, omawianiem lektor rodem ze średniowiecza, czy funkcji językowych. Wszystko zmieniło się, gdy zmieniłam nastawienie do tworów ludzkich, które przecież nie były takie złe. Wystarczyło je dobrze przeanaliować, aby dostrzc piękno kryjące się między wierszami.
Przykładem utworu, który mnie absolutnie zachwycił jest Deszcze Jesienny.
Omawiając go podczas zajęć, słońce wyglądało zza szyb, lecz czytając go wers po wersie, pomieszczenie rozmywało się w kroplach  deszczu.
Może to idealna pora, aby przygotować się do ponurych jesiennych dni? Aby ta susza, która męczy nasz kraj odeszła, a powitała nas aura dymu, mgły i refleksji nad swoim życiem? Sami sprawdźcie.


O szyby deszcz dzwoni, deszcz dzwoni jesienny
I pluszcze jednaki, miarowy, niezmienny,
Dżdżu krople padają i tłuką w me okno...
Jęk szklany... płacz szklany... a szyby w mgle mokną
I światła szarego blask sączy się senny...
O szyby deszcz dzwoni, deszcz dzwoni jesienny...

Wieczornych snów mary powiewne, dziewicze
Na próżno czekały na słońca oblicze...
W dal poszły przez chmurną pustynię piaszczystą,
W dal ciemną, bezkresną, w dal szarą i mglistą...
Odziane w łachmany szat czarnej żałoby
Szukają ustronia na ciche swe groby,
A smutek cień kładzie na licu ich miodem...
Powolnym i długim wśród dżdżu korowodem
W dal idą na smutek i życie tułacze,
A z oczu im lecą łzy... Rozpacz tak płacze...

To w szyby deszcz dzwoni, deszcz dzwoni jesienny
I pluszcze jednaki, miarowy, niezmienny,
Dżdżu krople padają i tłuką w me okno...
Jęk szklany... płacz szklany... a szyby w mgle mokną
I światła szarego blask sączy się senny...
O szyby deszcz dzwoni, deszcz dzwoni jesienny...

Ktoś dziś mnie opuścił w ten chmurny dzień słotny...
Kto? Nie wiem... Ktoś odszedł i jestem samotny...
Ktoś umarł... Kto? Próżno w pamięci swej grzebię...
Ktoś drogi... wszak byłem na jakimś pogrzebie...
Tak... Szczęście przyjść chciało, lecz mroków się zlękło.
Ktoś chciał mnie ukochać, lecz serce mu pękło,
Gdy poznał, że we mnie skrę roztlić chce próżno...
Zmarł nędzarz, nim ludzie go wsparli jałmużną...
Gdzieś pożar spopielił zagrodę wieśniaczą...
Spaliły się dzieci... Jak ludzie w krąg płaczą...

To w szyby deszcz dzwoni, deszcz dzwoni jesienny
I pluszcze jednaki, miarowy, niezmienny,
Dżdżu krople padają i tłuką w me okno...
Jęk szklany... płacz szklany... a szyby w mgle mokną
I światła szarego blask sączy się senny...
O szyby deszcz dzwoni, deszcz dzwoni jesienny...

Przez ogród mój szatan szedł smutny śmiertelnie
I zmienił go w straszną, okropną pustelnię...
Z ponurym, na piersi zwieszonym szedł czołem
I kwiaty kwitnące przysypał popiołem,
Trawniki zarzucił bryłami kamienia
I posiał szał trwogi i śmierć przerażenia...
Aż, strwożon swym dziełem, brzemieniem ołowiu
Położył się na tym kamiennym pustkowiu,
By w piersi łkające przytłumić rozpacze,
I smutków potwornych płomienne łzy płacze...

To w szyby deszcz dzwoni, deszcz dzwoni jesienny
I pluszcze jednaki, miarowy, niezmienny,
Dżdżu krople padają i tłuką w me okno...
Jęk szklany... płacz szklany... a szyby w mgle mokną
I światła szarego blask sączy się senny...
O szyby deszcz dzwoni, deszcz dzwoni jesienny...

Znalazłam także wersję po angielsku jednej zwrotki, która moim zdaniem brzmi najlepiej:

AUTUMN RAIN

On windows the raindrops, the raindrops are knocking
Rhythmically, constantly, not ever stopping,
The autumn rain falling and tapping on pane…
Glass weeping… glass crying… the signs of the rain
And light, oh so gray, the colours is blocking…
On windows the raindrops, the raindrops are knocking…

The dreams, ghosts of evening ethereal and floating
The sun which could save them in vain they’ve been wanting…
Ahead they are marching through gray, foggy desert,
Ahead only unknown, ahead is their present…
The rags they are wearing are sign of a mourning
They’re searching for place to die without warning
And sadness devoiding their faces of colour…
The sluggish procession in times of downpour
Ahead through the sadness and life full of sorrow
The tears won’t stop falling… one by one they follow…

Wiersz ma charakter czysto dekadencki z elementami impresjonistycznymi, co oznacza, że wyróżnia się on wielością opisów, łączeniem różnych zmysłów o zabarwieniu pesymistycznym. Na to wskazuje nam też tytuł utworu, który kojarzyć się może ze smutkiem i przygnębieniem, które spotyka nas jesienią (chociaż moim zdaniem jest to piękna pora roku.) Podmiot liryczny (liryka bezpośrednia btw) jest osobą, która obserwuje deszcz za oknem w porze jesiennej, a monotonnie uderzające krople deszczu i szare światło wywołują senną, hipnotyczną atmosferę. Ja ulegam temu nastrojowi razem z podmiotem, wspólnie zapadamy w stan pół snu, pół jawy, a przed oczami rozpościerają się senne wizje... Jak widać, mamy tu do czynienia z refrenem, który nadaje utworowi melodyjności- z tego względu wiersz jest sylabotoniczny, to znaczy, że ma jednakową liczbę sylab w wersach, naśladuje dźwięki, posługuje sie rymami i licznymi powtórzeniami, tworzącymi swoistą muzykę. Dowiadujemy się, że tłem do rozmyślań poety jest jesienny pejżaż- wszyscy to znamy, ciemne kolory, niebo spowite mgłą, wiejski dym z kominów chat, ciemność. Moim zdaniem chwila refleksji sprzyja tej porze roku, no chyba, że wolimy słońce i upały, jednak każdemu przyda się czasem chwila zadumy. Refren wprowadza klimat pełny melancholii i smutku, a tytułowy deszcz zostaje porównany do łez, które spływające pręgami przypominają kraty więzienne..Bardzo pesymistyczne, prawda? Druga strofa opowiada o złudnych nadziejach w młodości, ktore krązyły po świecie skazane na klęskę- zmierzają ku grobom. Następnie wątki funeralne mają za zadanie opowiedzieć o nieszczęściach niewinnych ludzi i własnym kryzysie duszy. Niech rzuci kamieniem ten, kto nigdy nie zrezygnował z miłości ze strachu. Niech rzuci ten, kto nigdy nie odrzucił czyjeś pomocy. Serca stały sie niewrażliwe i nie potrzebują łaski, otuchy- zostały skrzywdzone przez własną głupotę. W trzeciej zwrotce dobijamy do ostatecznej klęski, ponieważ pojawia sie szatan, który wtapia się w krajobraz rozpaczy i sam...płacze. Po raz pierwszy w historii literatury mamy do czynienia z szatanem, którego nie cieszą upadki ludzi. Poznajemy inne oblicze mrocznej duszy, która cierpi razem ze śmiertelnikami tworząc swoisty cmentarz pogrzebanych nadziei.  Nie jest on zadowolony ze swoich występków,  oznacza to, że wyraża  utratę radości życia. Nie da się ukryć, że podmot liryczny postrzega świat w sposób dekadencki, jego życie i największe szanse rozpłynęły się w powietrzu, a życie innych ludzi zostało okryte żalem i katastrofami, wieczną żałobą. Wychodzi na to, że wszyscy odchodzą, miłość odchodzi, słowa, których się baliśmy już nigdy nie zostaną wypowiedziane, wstyd, którego doświadczaliśmy już nigdy nie będzie bardziej dziewiczy, a nasze troski i wspomnienia będą poszukiwać miejsca do wiecznego spoczynku.

W chwili obecnej mogę z ręką na sercu powiedziec, że jest to jeden z piękniejszych utworów, jakie czytałam, dla jednych może wydawać się zbyt prosty, zbyt nijaki i smutny, dla drugich nie będzie się niczym wyróżniać, a jeszcze dla trzecich (czyli dla mnie) nie będzie dziwne, jeśli powiem, że umiem go na pamięć wyrecytować przez sen. Nie ze wszystkimi postawami pana Staffa się zgadzam, ale 
z tym jednym tak i żałuję, że nie mogłam go poznać, żyć w czasach takiego artyzmu! I filozofii Schopenhauera, znacie to? Choroba wieku XIX i XXI.  Nie chciałam, aby ten post brzmiał, jak notatka z zeszytu, ale chyba trochę tak to wygląda. Kto wie, być może to komuś pomoże? Być może nie dokopoałam się do głębi utworu, ale jak to się mówi, najpiekniejsze jest to, co niewypowiedziane. A jak zwykle, interpretacja pojawia się w trakcie czytania. Mam nadzieję, że osoby, które jeszcze go nie omawiały, będą mogły pochwalić się intepretacją na lekcjach, a ci co są już dawno po szkole- mają okazję przypomnieć sobie, jakie katusze (lub nie) przeżywali back then :) Doceniajcie polską literaturę, poetów, dramaturgię i wszystkich twórców naszego dziedzictwa. 

Lipcowa

13 komentarzy:

  1. uwielbiam ten wiersz i całokształt twórczości Leopolda Staffa, pozdrawiam

    https://artidotum.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. A jestem teraz już tak daleko od lekcji polskiego... chyba żałuję, że skończyłam liceum, to był bardzo dobry dla mnie okres. Lubiłam te lekcje... ale poezja nigdy nie była moją mocną stroną!

    OdpowiedzUsuń
  3. Wiersz przepiękny! Ma swój klimat!

    https://redamancyy.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Zawsze uwielbiałam język polski, literaturę i poezję. Wkurzało mi tylko narzucanie analizy. Według mnie każdy powinien mieć swoją niż przyjmować czyjąś. Staffa poznałam, przygotowując się do konkursu przedmiotowego i przyznam, że jego twórczość bardzo mi się spodobała, aczkolwiek nie należy ona do moich ulubionych.
    Twoja interpretacja tego wiersza jest bardzo interesująca ;) A sam wiersz jest piękny.
    Może wspólna obserwacja?
    Jeśli tak, daj znać u mnie.
    Pozdrawiam.
    www.tipsforyoungers.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Wiersz jest pięknie napisany i mnie trochę skłonił do pewnych refleksji ^^
    Pozdrawiam! wy-stardoll.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja może lubiłabym polskie wiersze na lekcjach, gdybym nie musiała ich interpretować. Po prostu nie potrafię tego robić i nawet nie potrzebuje wyjaśniać dla siebie o czym jest wiersz i co autor miał na myśli. Może gdybym znalazła go sama, zamiast być zmuszona do czytania w szkole było by inaczej. :)

    http://xjustdaria.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. przypomniałaś mi jeden z najpiękniejszych wierszy, które czytałam. Do tego opatrzyłaś post piękna , klimatyczną fotografią

    OdpowiedzUsuń
  8. Poezja jest niestety nie dla mnie, ale j.polski był moim ulubionym przedmiotem ☺
    Pozdrawiam

    Lili

    OdpowiedzUsuń
  9. Super blog ! rzadko się takie spotyka niestety ! : Polska twórczość nie raz potrafi zaskoczyć <3 tAK TRZYMAJ !!! :* <3

    Jestem tu nowa :( https://clickastris.blogspot.com/ <3
    Jeśli się spodoba proszę o follow <3 :* :*

    OdpowiedzUsuń
  10. Miałam przyjemność z artystą. Wiersze ogólnie bardzo lubię i z chęcią od najmłodszych lat uczestniczyłam w konkursach recytatorskich. To był sposób na zrozumienie i poszukanie głębi, ale i wplecenie własnych odczuć. :)
    Te zwrotki po angielsku rzeczywiście bardzo dobrze brzmią.

    Pozdrawiam
    Sara's City

    OdpowiedzUsuń
  11. Ja fanką wierszy nigdy nie byłam i nadal jakoś za specjalnie nie jestem. Aczkolwiek twórczość Leopolda Staffa znam ze względu właśnie na szkołę i Deszcz jesienny jest mi również dobrze znany :)
    Mój blog-klik

    OdpowiedzUsuń
  12. Wiersz skłania do przemyśleń i jest pięknie napisany :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Ten wiersz ma dla mnie szczególne znaczenie, bo był jednym z pierwszych, które recytowałam. Wtedy nie byłam jeszcze zainteresowana poezją, bo dopiero niedawno zaczęłam być. Lubię czytać wiersze, ale wybieram tylko niektóre, dlatego te narzucane przez szkołę nie zawsze mi pasują. Z twórczością Staffa pierwszy raz zetknęłam się sama, kiedy przeglądałam poezję w bibliotece. Chociaż na co dzień wolę matmę i daleko mi do humanistki, to od niedawna zaczęłam sama tworzyć wiersze i sprawia mi to ogromną przyjemność.
    Super wpis!
    Pozdrawiam,
    https://www.monabednarska.com/

    OdpowiedzUsuń

UWAGA!
Wstąpiłeś do krainy sztuki i wiecznego pokoju na świecie, dlatego nie kłócimy się, nie obrażamy i nie przeklinamy!
Dziękuję za każdy komentarz :)

Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia